na początek małe sprostowanie. Nie zmieniam imion. Serio. Vincent ikr
Zaczynam czuć się jak autorka bloga z opowiadaniami. Niestety tak nie jest. Ale chyba zacznę opisywać wszystko dokładniej. Wiem, dobry pomysł.
Dziś w szkole, kiedy wszyscy już dowiedzieli się, że mój wspólnik kryminalny, jego wysokość Dupek już na stałe opuścił szkolne mury, te matoły patrzyły się na mnie, jakbym przeżywała jakąś żałobę. Naiwni. Nie jestem kinder niespodzianką. Jestem pusta w środku.
Była dziś akademia. No wiecie, za niedługo Święto Niepodległości bla bla bla. Siedziałam w auli przed Jessicą. Nie chciałam siadać obok niej. To groziło namiętnym obejmowaniem przez Damiana z 3 c. Debil.
Jessie zawołała Vina żeby usiadł obok nas. Ich znajomość była w sumie tak rozwinięta jak i moja z nim, ale nic nie przeszkadzało w tym, by koło nas siadł prawda? A nie, chwila. Jest jeszcze ona. Gabryśka. Co prawda jest ładna, ale ma się co najmniej za boginię, która może mieć każdego w tej szkole. Znienawidzona przez wszystkie singielki w Gimnazjum Nr 0